piątek, 3 lutego 2012

Tego tu jeszcze nie było... :)

Fakt, że się nie narobiłam... Że tylko wziąć podstawę i przykleć... Ale po pierwsze primo: bursztyny własnoręcznie z morza wyratowane. Po drugie primo: pierwsze moje pierścionki!
I prócz tego, że zakładając drżę cała, czy aby drzewna łza nie odpadnie, baaaardzo zadowolona z nich jestem!



14 komentarzy:

  1. pięknie się prezentują, czekam na kolejne pierścionki, ja marzę o takim z dużym turkusowym oczkiem, podejmiesz wyzwanie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj będzie ciężko :) Szukałam wczoraj po necie turkusowych bryłek ale jakoś nic mi nie pasi...

      Usuń
  2. Takie to chyba najcenniejsze, jak własnoręcznie ratowane:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudne !!!
    Nie wiem czym kleiłaś ? moje niestety ciągle odpadają :(
    wypróbowałam 5 rożnego gatunku kleju i ....:(
    Życzę by Twój trzymał z całych sił
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kleiłam "Super Glue"... Zobaczymy jak będzie trzymał. Najwyżej będę nawiercać dziurku i dolutowywać :)

      Usuń
  4. Śliczny ! Pozdrawiam i przy okazji zapraszam do siebie na wiosenną wymiankę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ladny pierscioneczek, z sercem robiony to bedzie sie trzymal.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepiękne! Najbardziej lubię takie nieszlifowane bursztyny. I jestem pod wrażeniem, że można jeszcze gdzieś na takie trafić :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie dość że sama zrobiła pierścionek to jeszcze bursztyny sama znalazła :) Pięknie! Pozdrawiam i czekam na więcej pierścionków :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyglądają niesamowicie,pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ależ on okazały, Ty to masz szczęście, znależć taką bryłkę bursztynu wcale nie jest łatwo, ale co za satysfakcja, podwójna :)

    OdpowiedzUsuń