Był też sobie kot. Tuptuś. Od 4 miesięcy mieszkający w domu, w którym rosła sobie w spokoju orchidea. Kot wygląda o tak:
Pewnego dnia (konkretnie wczoraj) kot wskoczył na parapet zalany słońcem. Biedaczysko, nie mógł się wyciągnąć, bo przeszkadzała mu doniczka. No to co - doniczka bach, a kot wystawił w komforcie brzucho do słońca.
W ten sposób zamiast jednej orchidei, mniej więcej takiej:
Mam dwie. Jedną taką:
A drugą taką:
Kupiłam już doniczkę i korę, może coś się uda uratować. Miał ktoś podobne doświadczenia? :)
ja dostałam takiego kwiata na dzień kobiet, ale przyznam szczerze, że jeśli mój darczyńca się tą orchideą nie zajmie to pod moimi skrzydłami tylko zmarnieje. Nie mam ręki do kwiatów. Twoja pięknie rosła i okrutnie szkoda kwiatuszka ale myślę że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Wierzę, że kolekcja się powiększy i będzie więcej pięknych kwiatów w przyszłości:) A jeśli ktoś podsunie jakieś propozycje na zajęcie się roślinką to i ja chętnie skorzystam:) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci kochana, że jeśli kwiat zgubi liście to umiera, korzenie zawsze da się odtworzyć leczy gdy bryła korzeniowa straci liście ciężko jej je potem odbudować. Ten drugi to spokojnie kup ziemię do storczyków i wsadź w doniczkę, i opiekuj sie nim jak dotychczas i będzie dobrze. Trzymam kciuki za powodzenie
OdpowiedzUsuńKicia niewiniątko;-) Tak tu ładnie, że postanowiłam zostać na dłużej:-) Storczyk jak już widziałam w nowszych postach odratowany, na szczęście;-)
OdpowiedzUsuń